sobota, 10 grudnia 2011


życie
czasami nie chcę
o nim myśleć
jego czuć.
pamiętam obrazek z dzieciństwa
poranek, mokro
kucam na drodze wewnętrznej
to takie drogi w które skręcają
mniej lub bardziej stali mieszkańcy
albo ci inni
głównie przez pomyłkę
kucam
patrzę
drogą pełznie ślimak
taki z zółtą skorupką i czarną pręgą
jego pancerz jest cały popękany
ktoś na niego nadepnął...nie zabijając
co się stanie...
gdy na dłużej wyjdzie słońce

czwartek, 1 grudnia 2011





tekst kompletnie nie pasujący do zdjęć :]

no to się położyłam wcześniej...
bo se zaplanowałam od rana ostry roboczy kierat i właśnie wstałam
no ile można się przekręcać z boku na bok....bez sensu.
w ramach nie myślenia o tym co się właśnie przydarza, postanowiłam skupić się na tym co było.
bo jak coś było, to już nie jest.

przypomniałam sobie najpierw rozmowę na skypie z psiapsiółą:
-i co myślisz o tym tekście?
-ej lipa popraw
-i jak?
-spoko, nikt nie zrozumie
będą myśleli, że:
a) obrażasz ich
b) jesteś psychiczna
c) pisałaś po pijaku
chociaż najpewniej a+b+c jednocześnie
-idę se zrobić drinka :)

potem myśli poszybowały ku pseudo analizom psychologicznym czy to mojej czy innych osób na które się natykam w necie:

"rzygać już mi się chce tą Twoją ironią", "równie dobrze mogłabyś wyglądać jak człowiek", "Nieraz bywasz bezczelna i wulgarna w swoich wypowiedziach. Niby taka inteligentna, a pokory za grosz nie ma..."

ja z kolei usłyszałam, że:
tylko MNIE wszędzie pełno i mojej rzeczywistości i takie tam pierdoły.
ogólnie atak kompletnie nie przemyślany wynikający (uwaga analizuję;)) jak myślę z chwilowego ataku kolki zwanEGO potrzebą chwili. bo jakoś sensu nie widzę ani we własnej analizie ani w powyższych.

a potem to se właśnie przypomniałam zdarzenie:
pojechałam z miłym załatwić przegląd oplopługa. z racji dbania o zdrowie psychiczne, poprosiłam by on wjechał na kanał a sama poszłam się włóczyć z syfrą robiąc zdjęcia które deletnę.
podeszło do mnie dwóch panów, przy czym jednego z racji buchającego wręcz wybranego życiowego powołania szybko pożegnałam gdy tylko uzyskał ode mnie co chciał.
piękna postawa.
lubię ludzi co się nie pierdolą.
podszedł demonstrując swój status błędnym spojrzeniem i oparem, zapytał o peta po czym się oddalił nie bawiąc w kurtuazyjną rozmowę.
drugi twardo opierał się własnej drodze powołania.
-pani jest reporterką? mogę zapozować.
-nie
-a te zdjęcia do gazety?
odpaliłam wyświetlacz co by przestraszyć przeciwnika widokiem ładnie komponującego się na ścianie światła i dość niewprawnym kadrem pokrycia dachowego.
-nie, tak pstrykam, bo lubię
-to dobry aparat...
w międzyczasie rozmówca mnie poinformował o tym, że za jego plecami ta blaszana buda to jego warsztat i o swojej super furze stojącej na tle budy o dwóch kapciach i zeżartym nadprożu.
z dumą podkreślił: jeszcze nie ma nawet jednej łatki
pomyślałam, co ja mu będę mówić, że teraz to byle amator ma taką puchę, że oko bieleje i krew zalewa, jak spozierasz a tam ustawienia na trybie małpa.
po kurtuazyjnej rozmowie windującej jego osobę i którą, znudzona zakończyłam wymówką: idę zobaczyć jak tam przegląd, pan się pożegnał napomykając:
-no lecę, bo tam robota czeka i wykonał gest dłońmi, który w mig rozszyfrowałam jako stygnące 3/4

ludzie są dziwni, to normalne. doszedłszy do tych wniosków pójdę spać. nic tak nie muli jak nudna lektura :) dobranoc