poniedziałek, 21 listopada 2011


tu się wydaje, że to ja-reportaż ;)

chciałam być normalna...
nie wyszło mam wrażenie.
pewnie nawet pójdę jeszcze bardziej w stronę nienormalności...bo to, co abstrakcyjne dla tłumu-który zawsze chciałam jako dobrze wychowana dziewczynka zadowolić-jest niepojęte, czyli dziwne.
potrzebuję przestrzeni, oddechu dla własnych myśli. jeśli tłamszą mnie oczekiwania innych, spalam się.
lecz nie da się zdradzić siebie.
za każdym razem odradzam się jak feniks, nierzadko parząc w ognistym krzyku narodzin, wściekle oblepiające mżawką powietrze.
mam w sobie świadomość posiadania wszelkich dotąd poznanych cech charakteryzujących tylko z pozoru dane jednostki.
ciekawa jestem jak wielu z was potrafi w sobie znaleźć te gładkie jedwabne, szorstkie gryzące, mdłe i nijakie i które rozwijacie.
ja rozwijam wszystkie, staram się zaakceptować również drzemiące zło, które się czasem ze mnie wylewa-nauczona doświadczeniem, że walka z tym, co we mnie tylko podżega i wywołuje dużo gorszą w skutkach wojnę domową.
wyrwana z szarości światłem ludzkich spojrzeń płoszę się. tak wiem, zgodziłam się na reportaż, widać jestem w jakimś stopniu próżna. mile łechce, że ktoś twierdzi, że warto mnie posłuchać. tyle że jestem takiej konstrukcji, że kompletnie nie pamiętam co mówiłam i czy z sensem.
scena, spot light, później-spalone nadmiarem parzącego światła ciało, nasmaruję maścią codzienności.
z tym akceptowaniem siebie to nie wierzcie, taka moda ;)

czwartek, 17 listopada 2011



po macoszemu przeze mnie potraktowane, marnie wywołane, zaległy w kącie.
w tej książce jest więcej o fotografii niż na wszystkich portalach fotograficznych razem wziętych.
jest i oburzenie, że czarną skrzynkę (aparat) zaczęto montować wszędzie, nawet w telefonach.
pomyślałam...może i dupa ze mnie nie fotograf ale chcę mieć album z czarnymi kartami, zdjęcia jak w albumach wertowanych na wersalce babci które przepadły i pozostały tylko wspomnieniem, zapis życia, chwil przyciętych nożycami o ozdobnych krawędziach.

wtorek, 15 listopada 2011


zdjęcia autorstwa Miłego :)

dziś kończę 32lata. mogę śmiało stwierdzić, że od niedawna jest już: bardziej chce mi się żyć niż staram się żyć/nie umierać. nie mam potrzeby świętowania. każdy dzień jest okraszony błogim spokojem, ciepłem. więc każdego dnia świętuję niemalże :) to idę oblecieć chatę odkurzaczem i malować kolejny landszaft.

czwartek, 3 listopada 2011

po dłuższym czasie niedoświadczania standartowej polskiej rodziny córka wylądowała u exa i dziadków.
wchodzę, wystukując kod po 10 latach odruchowo, w drzwiach mijam chłodną w pośpiechu ubraną i wychodzącą exmamusię. no tak przyszłam po dziecko 10 minut wcześniej.....córka bez słowa gdy wpadam do kuchni ją przytulić stawia barierę, bierze mnie za dłoń i pyta. czemu nie nosisz?
-obrączki?
-tak
-bo nie jestem już żoną
-a babcia nosi
-nie. nie nosi, w dodatku zostawiła w takim miejscu, że wciągnęłam odkurzaczem.
(rozmowa dotyczy mojej mamy od 10 lat w separacji)
czuję te nagromadzone emocje w niej....cudze
odzywa się jej serduszko
-a gdzie miły?
-czeka w samochodzie
wychodzimy
miły patrzy na mnie, już wie, idziemy do sklepu w trójkę za rączki. w sklepie na osobności pytam. rozmawiałaś z babcią o mnie i tacie. tak, babci przykro, bo tata to jej synek etc.
znów jestem nienormalna i się siebie pytam CZY 7LATAKA JEST PARTNEREM W TAKIEJ ROZMOWIE I CZY TO NORMALNE OBARCZAĆ DZIECKO WŁASNYMI EMOCJAMI
niedojrzali emocjonalnie dorośli przerzucający ciężar emocji z którymi sobie nie radzą na dziecko, to opis tamtego gniazda.
na szczęście po paru godzinach pytań i dociekań co czuje ona, otoczona troską nas obojga, nasycona miłością wróciła do swojego sercem pojmowania rzeczywistości.
a następnego dnia były wyścigi, kto pierwszy przytuli się do miłego. po co się truć jak można kochać.

http://www.youtube.com/watch?v=QkaE58Uj1TY