sobota, 18 czerwca 2011



to był ciężki dzień dla mnie i córki. nie wiele znów udało się tego dnia zrobić, choć spacer z przyjaciółką gdy zapadał zmrok a wilgoć zasypiającego dnia miło oblepiała skórę ukoił rozedrganie...przyznam, niechętnie jechałam z racji swatania mnie z człowiekiem owszem o wielkim sercu jak podejrzewam, bo tylko tyle można bez opcji konwersacja założyć ale niestety lub stety nie mamy wspólnego języka.
teraz kiedy już najwyższa izba kontroli wyjechała na rewizję drugiej rzeczywistości jak zwykle natrętnie sprzątam i układam wszystko po swojemu, oswajam "swój" dom, i w ten sposób za każdym razem usiłuję przejąć kontrolę w miejscu niedalekim mojego domu ale jednak nie pozostającemu nigdy do końca w mojej władzy.
córka też lubi rytm, małe codzienne rytuały, jej weekend z tatą przegrał postawiony na szali taty weekendu na imprezie...powiedział, że wynagrodzi jej to.....
tak na razie się da...choć już zdradza niebezpiecznie inteligentną wrażliwość emocjonalną...
http://www.youtube.com/watch?v=Ca95KaWAWM0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz