piątek, 24 czerwca 2011
cały dzień snułam się z myślami o bliskich co mają nie lekko
wieczór drażnił samotnością, trzeba się czymś zająć
zryw do roboty...i wtedy potknęłam się o klisze co wypadła z kieszeni. ta, która tak długo czekała na koreks i ta na którą nie starczyło ostatnio kasy by zeskanować
....raz kozie śmierć, rozrobiłam chemię i wsiąkłam....
tak dawno nie wywoływałam na papierze a poszarzały zabytkowy foton kusił poplamionym pudełkiem
34 odbitki za mną, gorsze, lepsze i jeszcze z 8 klatek
szkoda, że nie mam skanera, skan z kliszy chowa się przy tym co można wyczarować pod powiększalnikiem
i nagle wydobywanie szczegółów z kontrastowych scen stało się przyjemnością, może i w życiu się tego nauczę
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz