czwartek, 26 maja 2011


Dość regularnie odwiedzam pewien cyrk, poza niemiłym uczuciem bycia idiotą, gwoździem programu, jest również całkiem miłe uczucie wchłaniania piękna, które to niestety, trzeba przecedzać jak grudki z gęstego kiślu.
Ponieważ jestem również już widzem z dość długim stażem, jak mniemam wkrótce zastąpi mnie w mej roli ktoś świeży, kto będzie bezbłędnym aktorem w już dawno zapisanej i przećwiczonej przeze mnie i poprzednich widzów roli.

Niesmak jednak czuję, jak wtedy gdy mały niedźwiadek zmuszany do balansu na piłce posikał się ze strachu. Jak wtedy gdy zobaczyłam twarz akrobaty w pełnym słońcu.
Karykatura człowieka z tłustym od mazi ciałem, którego przeforsowane mechanizmy napinały sztucznie skórę, pozostawiając ją jednak w swym wieku w zapomnianych przez tyranię fragmentach a na twarzy mocny makijaż...męskość obleczona w ciasne rajtuzy z wyblakłych już cekinów.

Pokraczność duszy , ułomność kłamstwa by się chciało obmyć... zbyt tego wiele, wody za mało...

http://www.youtube.com/watch?v=O_QspwTca-g

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz